Aby podziwiać miejsca, takie jak wygasłe stratowulkany nie musisz płynąć na drugą stronę o. Atlantyckiego, wystarczy jedna trzecia drogi aby zobaczyć na własne oczy archipelag Azorów wysp z Portugalii leżących w UE.
Witam i zapraszam na wycieczkę po wyspie Pico, archipelagu Azorów. Nazwa nawiązuje do wygasłego wulkanu, który za razem jest najwyższym szczytem Portugalii mającym 2351m.n.p.m. Podróż zacząłem po wylądowaniu na wyspie od dojechania na drugi jej kraniec do miasta zwanego Calhau w którym zatrzymałem się na noc. To niewielkie miasteczko na skraju wyspy jest świetnym miejscem na wypoczynek, lecz mając plany nie mogłem sobie pozwolić na pozostanie. Dnia kolejnego po kilku kilometrach dotarłem do miejsca zwanego Caldeira, do którego nie da się dostać od południowej strony z powodu wielu pastwisk i ogrodzeń, jest to jedna z kalder wulkanicznych wznoszących się ponad okolicę. Na szczęście nie jedyna, ponieważ już po chwili dotarłem do krateru o nazwie Poco, znajdującego się zaraz przy drodze, więc mogłem podziwiać go zarośniętego roślinnością ze ścianami o spadzie kilkunastu metrów. Idąc podziwiałem piękną, niecodzienną florę i faunę tego miejsca, jak i wyjątkowe mury wzniesione z głazów wulkanicznych. Dnia pierwszego po 27 km dotarłem do Lajes do Pico, gdzie się zatrzymałem. Pole namiotowe usytuowane przy samym oceanie, motywuje do zanurzenia się w Atlantyku co było niezwykle przyjemnym doświadczeniem, zważając na temperaturę i przejżystość wody.
Dnia kolejnego mogłem pozwolić sobie na chwilę relaksu podziwiając miasto, wypoczywając aktywnie na otwartym kąpielisku. Około południa ruszyłem wzdłuż plaży mijając interesujący Fort Catarina do Sao Jao, gdzie miałem następny postój. Przebyłem tego dnia ok. 10 km docierając do celu po kilku godzinach.
Trzeciego dnia idąc do Sao Caetano doszedłem do okolic wybrzeża, gdzie zrobiłem krótki postój po którym, wpierw skierowałem się w stronę plaży, aby zejść jak naj niżej. Tak rozpoczęła się wspinaczka na stratowulkan Pico, która po pokonaniu 15 Km i ponad 1200 metrów wysokości zakończyła się tego dnia w Casa Montanha, tj. domu górskim, gdzie należy się zarejestrować i opłacić dalsze wejście, pozostałem na noc dzięki uprzejmości obsługi. Już z samego rana ruszyłem w dalszą drogę. Warunki byłyna początku podejścia kiepskie, ale miałem pewność, że nie zastanie mnie noc na szlaku w rezerwacie przyrody, gdzie teoretycznie nie powinno się obozować (choć wypełniając dokumenty widnieje rubryka z możliwością pozostania na noc, jest to pewnie jakoś uregulowane przepisami bądź pozostanie z przewodnikiem). Założyłem latarkę czołówkę, aby rozświetlić pochmurny i deszczowy poranek i ruszyłem ku wierzchołkowi. Droga dużo trudniejsza niż podejście do Casa Montany, mająca ok 4 km za to ponad 1000m w górę więc całkiem stromo, wejście momentami trzeba było wykonywać na czterech, ponieważ przy takich warunkach atmosferycznych nie trudno o wypadek. Mimo słabej widoczności na początku, ale dzięki bardzo dobrze oznaczonemu szlakowi szybko wydostałem się ponad chmurę deszczową i mogłem już spokojnie iść. Po chwili ukazał mi się krater na widok którego, zaparło mi dech w piersiach, wszedłem na najwyższy szczyt Portugalii mający 2351m.n.p.m. Widok niesamowity, jak bym był na innej planecie mając po wejściu w około wysoką ścianę zapadliska kaldery wulkanicznej ruszyłem przed siebie, wędrując zdecydowałem się wdrapać na stożek, który usytuowany wyżej wznosił się nad głową, dochodząc jak naj wyżej się dało, zachowując względy bezpieczeństwa uznałem podejście za sukces, po odpoczynku zacząłem schodzić co okazało się nie lada wyzwaniem, ponieważ na tak stromej skale łatwo o kontuzję. Dotarłszy do miejsca meldunku oddałem GPS, zjadłem posiłek i ruszyłem do miasta Sao Mateus, gdzie czekał na mnie przytulny domek z kamienia wulkanicznego w którym po podejściu wypoczywałem.
Dnia kolejnego po krótkiej regeneracji i zwiedzeniu okolicy tego małego ale malowniczego miasta, leżącego przy plaży u podnóża wulkanu Pico, ruszyłem do kolejnego miasta, była to Madalena oddalona o ok 15 km, która jest stolicą wyspy, stąd pływają promy i jest lotnisko, które poza miejscem noclegowym było celem, abym mógł polecieć na Terceirę(wyspę z której są dobre połączenia na kontynent), myślałem o dostaniu się promem ale te pływają tylko raz w tygodniu co komplikowało mi sprawę, więc pozostałem przy około 25 minutowym locie samolotem. Po dotarciu na Terceirę najludniejszą wyspę archipelagu Azorów, pozostały czas spędziłem w Lajes, gdzie smacznie zjadłem, zobaczyłem najbliższą okolicę i pożegnałem się z tym pięknym miejscem. Na wyspach jest wiele atrakcji związanych z wulkanami, ale nie tylko, ponieważ są tutaj piękne miejscowości i kurorty związane nie tylko związane z Atlantykiem, w którym nurkują by podziwiać okoliczne rafy itp. Pamiętajcie o odpowiednim przygotowaniu adekwatnym do podróży w jaką się wybieracie, jako podstawę uważam przyrządy nawigacyjne takie jak Mapy (polecam program MAPS.ME), kompas (elektroniczne również),telefon alarmowy, apteczkę zawierającą podstawowe minimum, odpowiedni strój adekwatny do pogody, w zależności od miejsca noclegowego namiot, bądź sam śpiwór szczególnie przydatny w schroniskach, postarajcie się nie przeładować, ponieważ jest to odczuwalne podczas tak odległych tras. Zapraszam na kolejne przygody.
Mapy: